|
Schodziłem do piwnicy gdzie
był sklepik i bar szpitalny. Był to wyczyn. Trasę planowałem zawsze
tak, aby na trasie znajdowała się przynajmniej jedna ubikacja.
Kondycja moja powoli poprawiała się.
W pewnym momencie profesor wprowadził zamiast sulfasalazyny zupełnie
nowy nie znany lek o nazwie Pentaza®. Lek ten przyjmowałem do końca
leczenia i również po wyjściu ze szpitala. Powoli następowała
poprawa. Zacząłem przybywać na wadze, nabierałem sił, przesypiałem
prawie całą noc, kupki stawały się spójne, było niewiele krwi,
miałem wielki apetyt, byłem ciągle głodny. Prosiłem o dodatkowe
porcje, podjadałem w barze szpitalnym, wstawałem w nocy i jadłem i
jadłem. Powoli zbliżał się dzień wyjścia do domu. Byłem bardzo
szczęśliwy, że znowu się udało i jednocześnie pełen niepokoju co
będzie dalej. Na odejście ze szpitala w prezencie od kliniki
otrzymałem opakowanie pentazy. Jedno opakowanie tego leku było
bardzo drogie. Był to jednocześnie zastrzyk finansowy na początek
leczenia w domu. W szpitalu w sumie przebywałem od stycznia do
marca.
ZNOWU W DOMU
Po powrocie do domu byłem
jednak bardzo słaby. Spacer był dla mnie dużym wysiłkiem. Pamiętam
pierwszy spacer z Irenką, planowaliśmy trasę spaceru tak bym mógł o
własnych siłach wrócić do domu. Starałem się dużo chodzić, nawet w
domu. Był moment w którym pojawiły się bardzo silne bóle w bokach.
Ból był tak silny, że Irenka wezwała karetkę pogotowia. Lekarz tak
właściwie nie wystawił żadnej diagnozy. Przepisał leki przeciw
bólowe i po pewnym czasie bóle częściowo zmalały. Po kilku dniach
wysikałem kamień wielkości ziarnka grochu. Bóle tego typu miewałem
wcześniej po każdym ataku choroby, ale nigdy nie kojarzyłem ich z
kamieniami w nerkach.
Któregoś dnia pojawił się inny problem. W krótkiej chwili straciłem
całkowicie równowagę i to siedząc w toalecie. Nie mogłem się
podnieść. Wszystko mi wirowało i miałem silne mdłości a później
wymioty. Irenka w raz z mamą wyprowadziły mnie z toalety i położyły
do łóżka. Wszystko dookoła wirowało nawet jak zamknąłem oczy. Stan
ten trwał długo. Wezwaliśmy pogotowie. Lekarz stwierdził zaburzenia
błędnika. Przepisał leki po których poczułem się lepiej. Stan ten
trwał jeszcze kilka dni, po czym objawy ustąpiły. Zawroty tego typu
miewałem wcześniej, ale nie były aż tak mocne. Wszystkie problemy
Irenka konsultowała telefoniczne z profesorem Marliczem. Profesor
telefoniczne udzielał porad, przepisywał leki.
Pomimo tych dodatkowych przejść szybko wracałem do zdrowia. W
czerwcu już czułem się dobrze. I nawet zaplanowaliśmy wraz z
księdzem Józefem wyjazd naszym samochodem do Włoch. W lipcu
wyjechaliśmy na trzy tygodnie. Wakacje były udane, szczególnie po
tym co przeszedłem. Wszystko wróciło do normy czułem się dobrze.
Brałem cały czas Pentazę i piłem ziółka. Podczas wakacji mocno
rozchorował się Czesiu. Między jelitem grubym a pęcherzem wytworzyły
się przetoki i kupka wylatywała podczas sikania. Było niedobrze.
Dużo rozmawialiśmy. Czesiu uwielbiał lato i bronił się przed
pójściem do szpitala. Czekał aż skończą się wakacje. Pod koniec
wakacji zadzwonił do mnie i powiedział, że czuje się bardzo źle i
idzie do szpitala w Szczecinie. W szpitalu operowano go
ośmiokrotnie. Pomiędzy poszczególnymi operacjami nawet go nie
zszywano. Jelita nie goiły się tworzyły się zgorzele ropne.
Odwiedziłem w szpitalu go dwa razy. Nie chodził. Po tych przejściach
wyglądał nie źle, ale tylko pozornie. Ogranizm miał bardzo mocno
wycieńczony. Zmarł przed samą wigilią. W okresie świąt Bożego
Narodzenia otrzymałem również telefon z Barlinka. Płaczącym głosem
żona pana Ryszarda z którym leżałem w szpitalu poinformowała mnie że
mąż nie żyje. Przestrzegała mnie mocno przed tą chorobą. Były to dla
nas bardzo smutne dni. Mi się udało, im nie.
Minęły cztery lata. Przez ten okres miałem względny spokój. Brałem
tym razem nowy lek podobny do Pentazy® o nazwie Jucolon®. Właściwie
jest to samo, bo głównym składnikiem jest mesalazyna. Był dużo
tańszy i też tak samo skuteczny jak Pentaza®. Jucolon przyjmowałem
trzy razy dziennie po cztery tabletki. Czułem się bardzo dobrze.
Poszedłem do Szczecina na studia podyplomowe i z kłopotami je
skończyłem. W lutym ponownie odezwała się choroba. Zwlekałem dość
długo. Zależało mi bardzo aby je skończyć. Musiałem udać się do
profesora Marlicza. Pomimo, że źle się czułem sam pojechałem do
Szczecina. Profesor Marlicz namawiał mnie do usunięcia jelita
grubego. Przepisał mi nowy lek Entocort®, który przyjmowałem jeden
raz dziennie z rana po trzy tabletki. Podjąłem ponowną walkę z
chorobą. Stan zdrowia jak zwykle zaczął się pogarszać. Pojawiły się
krwawe biegunki, wysoka temperatura, owrzodzenie ciała, mocne bóle
stawów. Profesor Marlicz nie bardzo chciał mnie leczyć szpitalnie
upierał się na wykonanie zabiegu usunięcia jelita. Obiecał że
załatwi wszystko. Tym razem postanowiłem pozostać w domu i spróbować
przy pomocy nowego leku podjąć leczenie. Profesor Marlicz nie
proponował mi szpitala, widocznie uznał że leczenie to można
przeprowadzić w domu.
Leczenie przebiegało pomyślnie i powoli wychodziłem ze stanu
ostrego. Objawy podczas choroby były typowe krwawe biegunki, mocne
bóle brzucha, gwałtowne wymioty, silne bóle stawów, owrzodzenie
ciała, głównie tułów i nieprzespane noce. Opakowanie leku się
skończyło. Właściwie ze względów finansowych brałem później Jucolon®.
Dodatkowo brałem jeden raz dziennie rano Polcortolon® po dwie
tabletki i Azathioprine® też po dwie tabletki. Entocort® był i dalej
jest lekiem bardzo drogim. Po dwóch miesiącach czułem się już
lepiej, w trzecim pojechałem na zjazd do Szczecina. Miałem trochę
zaległości, ale na mojej drodze spotkałem wyrozumiałych ludzi. Nie
miałem żadnych problemów. Udało się jedno i drugie. Jeszcze wróciłem
na koniec roku szkolnego do pracy. Wakacje miałem właściwie udane.
Byłem zdrowy. Nigdy ostre stany tej choroby nie pojawiały się w
okresie lata. Prawie zawsze choroba zaczynała się jesienią lub zimą
a kończyła wiosną.
Rok przerwy i znowu powtórka. Tym razem Irenka natychmiast wykupiła
Entokort®. Kuracja przebiegała pomyślnie. Przeleżałem w temperaturze
cały miesiąc. W tym czasie miałem krwawe biegunki, mocne bóle
brzucha, gwałtowne wymioty, silne bóle stawów i owrzodzenie ciała,
głównie tułów. Później wystąpiły zaburzenia błędnika. Tym razem były
krótkie chwile. Nie przesypiałem nocy. Wstawałem trzy na nawet
więcej razy w nocy przez miesiąc. W sumie wziąłem trzy opakowania
tego leku. Później przeszedłem na Jucolon®, który biorę przez cały
czas. W stanach przeziębienia brałem Metronidazol. Przestrzegałem
diety. Dietę, którą stosuję eksperymentalnie wypracowałem sobie sam.
W diecie unikam owoców i warzyw surowych oraz niektórych gotowanych
takich jak: grzyby, fasola, groch, sałata, buraki, kapusta, śliwki,
gruszki. Szkodzi mi mocno kawa, piwo, wino, mniej alkohol. Do obiadu
często jadam ogórek kiszony lub lekko w occie i toleruję to dobrze.
Po mleku natychmiast mam bieganie do ubikacji. Jadam sery żółte i
topione w niewielkich ilościach. Herbatę piję bez ograniczeń. Bez
ograniczeń jadam ziemniaki, mięso z kurczaka, wieprzowinę i
pieczywo. Po rybach jest mi zawsze ciężko. Mam wzdęcia po kotletach
mielonych, wątrobie i pasztetach. Stosunkowo dobrze toleruję gołąbki
w kapuście. Popijam sobie wodę mineralną gazowaną, ale innym nie
polecam. W zależności od stanu choroby pewne pokarmy ograniczam lub
całkowicie eliminuje, albo zwiększam. Codziennie kontroluję kupkę i
w miarę potrzeby koryguję dietę. Oczywiście nieraz sobie zaszaleję i
na chwilę zapominam o diecie.
Byłem trzy miesiące na zwolnieniu lekarskim. Do pracy wróciłem po
wakacjach. Teraz jak to piszę czuję się całkiem dobrze. Do toalety
chodzę trzy razy dziennie nieraz częściej, rano jak wstanę, po
obiedzie i wieczorem po kolacji. Nieraz rzadziej, szczególnie jak
jesteśmy w podróży. Nie mam teraz gwałtownych parć. Spokojnie mogę
przetrzymać, a nawet załatwić się później. O krwawieniu zapomniałem.
Czuję się bardzo dobrze. Co będzie dalej, nie wiem. Minie niedługo
dwadzieścia lat walki z moją chorobą. Może Bóg da mi cieszyć się
jeszcze długo życiem. Wiem, że mam kochaną rodzinę, żonę która
wszystkie trudne chwile spędza wraz ze mną i bezgranicznie walczy o
mnie. Mam przyjaciół na których mogę zawsze liczyć.
Kocham życie, chcę żyć i będę zawsze walczyć o nie.
AB 24.10.2002 r.
|
|